1. Polityczno Cthulowy w Polsce.
2. Porwanie ciotki i Atlantyda
3. Powrót dawnych bogów.
Zeus, Neptun, Hades, Anubos, Isthar, Bastet, Durga, Haymuputhi
4. Ufo ich eksperymenty i wizja przyszysz³o¶ci
5. Cyrograf sztylet i Belzebub
6. Hieronimici i Kulty¶ci w po¶cigu.
7. Film przygody
Opowie¶æ Wolfa - Ajnowie
Wezwanie Anubisa
Pan w czapeczce
Ulubiony system: System s³oneczny
Posty: 1207 Sk±d: Z oparów absurdu
Wys³any: Czw 13 Wrz, 2018 15:26
Wiêc, przybijamy do Oranu. Spodziewali¶my siê ¿e pierwszy napotkany arab poda nam mackê, ale nie. Idziemy do tapas, czy jak to zowi± w Oranie, i podaj± nam pyszne bajgle i wino. Zaraz, co¶ musi byæ nie tak. Przyciskamy piekarza, okazuje siê ¿e sypie do bu³ek pokrzywy, te¿ mi spiseq. Idziemy do winiarza przez meczet, i owszem architektura przepiêkna, ale raczej nu¿±ca na d³u¿sz± metê. Idziemy do winiarza, i okazuje siê ¿e te¿ ch³op jest równy, nie jest w zmowie z kultystami, a jedyne co jest w nim dziwnego to to ¿e w Legii zostawi³ rêkê, a zyska³ protezê. Zyska³ te¿ dzieciarniê z ze wszyskich stron ¶wiata, co znaczy ¿e Legia Cudzoziemska siê nie zmieni³a, ale fakt ¿e dzieciarnia mieszka z nim, znaczy ¿e cz³ek honoruj±cy swoje zobowi±zania. 0 macek.
Idziemy do ko¶cio³a. W ko¶ciele M wita siê z kocurami, hr. B za¶ z lokalnym bohaterem ludowym, martwym od czasów rekonkwisty ale có¿. Z obu ¼róde³ uzyskujemy informacjê ¿e nadchodzi. Koty s± bardziej precyzyjne, ¿e nadchodzi zaraza. Pewni swego ¿e zaraza ma macki, jedziemy do lokalnego doktora. Doktor ów, zmajstrowa³ niezwykle zmy¶nieprecyzyjn± protezê dla winiarza. Na miejscu nie zastajemy dra, ale w³amawszy siê, oriêtujemy siê ¿e
a) to istotnie niez³y medyk
b) zaraza jest trochê nie w jego specjalizacji
c) odrobina nekromancji nikomu nie zaszkodzi.
To ostatnie, po tym jak w³azimy do tajemniczego loszku doktora. Gdzie m.in. jest s³ój. Córka dra, która w³a¶nie wróci³a wcze¶niej ze szko³y, widz±c sytuacjê, postanawia zrobiæ to co ka¿de dziecko zrobiæ powinno, czyli zajebaæ skurwysynów którzy siê w³amali do piwnicy, gdzie sam ojciec jej nie wpuszcza³. Uruchamia zgniatacz. Skutecznie. Maria utyka, Tygrys siê rani, ja za¶ przy pomocy odrobiny magii zdo³a³em powstrzymaæ pu³apkê przed zamkniêciem siê. Pu³apkê, owszem. Ale nie s³ój z demonem, który siê st³uk³. Demon, pierwsza rzecz czmychn±³ unieszkodliwiæ córeczkê, s³usznie mniemaj±c ¿e to najniebezpieczniejsza osoba z ca³ej grupy. Po pokazie walecznej niekompetencji ja równie¿ do³±czam do niej na ³odzi, razem z kostkiem Charonem. Na pomoc, przychodzi nam lokalny bohater ludowy, negocjuj±c z kostkiem uwolnienie nas. Wracaj±c, stwierdzam ¿e jestem nadal umieraj±cy, wiêc pakuj± mnie do rikszy wysy³aj± do portu. Sami za¶, za namowami dra, podejmuj± siê odszczurzania miasta. Co im idzie równie nietêgo co spotkanie z demonem. Ja po drodze witam siê z pani± tego miasta, ¶piewam jej piosenkê, i nie jestem pewien czy widzê to co widzê. Wiecie, kostucha czy nie, halucynacja czy nie, w innym wypadku nie przepu¶ci³bym, w koñcu ca³kiem ³adna i skora ude¿yæ w tan. Ale w³a¶nie wróci³em od mê¿a, co ju¿ mia³ mnie wie¶æ w za¶wiaty, to troche nie wypada. Swoj± drog± niez³y business, ona za³atwia logistykê, on spedycjê.
Na statku, z trapu konsultuje z Kapitanem sytuacje zadzumienia, i ordynujê ¶rodki zapobiegawcze, które trwaj± do powrotu naszych dwóch kociaków, którzy wracaj± jak zbity pies. A najbardziej boli duma, pok±sana przez szczury. Z opresji wyci±ga ich winiarz, co akurat jecha³ by rozpijaæ aktorów na statku. Znaczy siê dowie¶æ im wina, bo rozpijaæ jako takich to ich nie trzeba. Rozmówiwszy siê nasy³amy statkowe kocice na miejskie szczury i ko¶cielne kocury i odp³ywamy. Z nabrze¿a macha do nas pani tego miasta.
_________________ I'll eat when I'm hungry, I'll drink when I'm dry,
I will court all the lassies or at least I will try,
And I'll never conform 'til the day that I die,
Agus fagaimid suid mar ata se
_________________ I'll eat when I'm hungry, I'll drink when I'm dry,
I will court all the lassies or at least I will try,
And I'll never conform 'til the day that I die,
Agus fagaimid suid mar ata se
Orañskie rany nie tyle by³y bolesne, co niemi³osiernie irytowa³y swoj± obecno¶ci±; swêdz±c i szczypi±c przypomina³y, ¿e istniej±. Postanowi³am oczy¶ciæ je dok³adnie i skrupulatnie, pozbywaj±c siê ich szorstko lecz ³agodnie. Miarowe ruchy, raz za razem sprawia³y ulgê i przyjemno¶æ doprowadzaj±c do rozkoszy. Po odprê¿eniu przysz³a ¶wiadomo¶æ, ¿e hrabia Józef niew±tpliwie cierpi równie przykro, jak mi by³o dane dotychczas. Ul¿y³am mu w cierpieniu, podobnie jak u siebie: oczyszczaj±c rany skrupulatnie i miarowo, i jaki siê okaza³o, skutecznie. I nag³a my¶l: Julian oberwa³ najmocniej. W te pêdy pobieg³am sprawdziæ, co z mym przyjacielem. O dziwo nie chcia³ otworzyæ drzwi mimo uprzejmego pukania. Powinnam ju¿ przywykn±æ do jego irracjonalnych zachowañ. Postanowi³am wtargn±æ, mimo braku zgody. Zadziwiaj±co d³ugo szarpa³am siê z klamk±, wreszcie Józef by³ tak uprzejmy i otworzy³ nam obojgu. A w zasadzie trojgu, gdy¿ Bosman siê przy³±czy³ jako widz na gapê. Julian nie wygl±da³ najlepiej. Dygota³, oczy mia³ rozwarte szeroko i mamrota³ co¶ jakby w malignie. Zdawa³ siê nie rozumieæ mych s³ów. Nie bacz±c na protesty przyst±pi³am do szorstkiego oczyszczania rany na szyi. Julian opiera³ siê dramatycznie jednak¿e by³ zbyt s³aby i wreszcie podda³ siê zabiegom. Ta ca³a szamotanina wyczerpa³a mnie i sk³oni³a do drzemki. U³o¿y³am siê wygodnie moszcz±c uprzednio tors Juliana. Sen przyszed³ szybko i okaza³ siê byæ nad wyraz regeneruj±cym. Zbudziwszy siê w kajucie Juliana zauwa¿y³am, ¿e najwyra¼niej mia³ wenê lecz zabrak³o mu kartek i inkaustu, gdy¿ zapisa³ ca³e ¶ciany jakimi¶ nieczytelnymi bazgro³ami. (wyja¶ni³ pó¼niej, ¿e to projekty szklanych domów – biedak zapomnia³, ¿e to niewczesny projekt i niejaki ¯eromski ju¿ o nich marzy³). W tym momencie jednak bardziej interesowa³o mnie gard³o Juliana; czy ³adnie siê zasklepia i jak siê goi. Pokaza³ mi je, i owszem, lecz od ¶rodka. Staje siê coraz bardziej irracjonalny. Tego ranka Julian posk±pi³ koszuli lecz Józef, jak zwykle zreszt±, wykaza³ siê wra¿liwo¶ci± i przenikliwo¶ci± godn± d¿entelmena, przynosz±c mi sukienkê (adekwatn± na tê porê dnia).
Udali¶my siê do mesy. Sen nie dla wszystkich okaza³ siê regeneruj±cy. Niektórzy spali nad to d³ugo – mo¿e po winie? Lecz Bosman a¿ tyle nie pi³! Spotkawszy Wolfa udali¶my siê do jego kajuty. Przyzna³, ¿e ma problemy ze snem, w którym wci±¿ powracaj± koszmary mówi±ce o japoñskim he³mie zwieñczonym o¶miornic±. Utraci³ go nieboraczek przed laty. Józef zaproponowa³ hipnozê b±d¼ ³agodz±cy sen. Wydawa³o siê to doskona³ym pomys³em. Czy to pod wp³ywem Józefa czy moim ³agodz±cym, wilgotnym dotykiem Wolf zasn±³. Wtedy us³yszeli¶my dzwoneczek dzieciêcego rowerka i zauwa¿yli¶my nadmierny zarost na twarzy Wolfa. Oba symptomy by³y niepokoj±ce. Józef zosta³ popilnowaæ zarostu Wolfa, ja z Julianem poszli¶my szukaæ dzieciaka z rowerkiem. By³ szybki. I niewidoczny. Dowcipni¶. ¦piewa³ nam a Julian ¶piewa³ jemu szybciej i szybciej i szybciej. Nie pomog³o. Zabrali¶my mu rowerek. Znów nie pomog³o, lecz Julian go rozszyfrowa³. Pojawi³ siê wreszcie zawo³any po imieniu, pos³aniec od bogów. Przekupiwszy go 3 z³otymi dowiedzieli¶my siê, ¿e Zeus nam nie daruje (phi), my za¶ przekazali¶my wiadomo¶æ dla Hadesa, ¿eby uwa¿a³ na Rybaka (a niech siê Hermes zabawia kosztem innych). Muzyka ucich³a i sen Wolfa te¿. Rzuci³ siê na Bia³ego Tygrysa i zwarli siê w walce tytanów. Bia³y Tygrys odwiedzi³ S³onia, lecz ten nie by³ zadowolony z odwiedzin. Odes³a³ Tygrysa by poje¼dzi³ rowerkiem po piesku. Biedny Wolf straci³ na tej przeja¿czce rozum. ¯al mi go niezmiernie, ach te przeklête kl±twy. Julian dokona³ obrzêdu i po¿egnali¶my siê z Wolfem na, mam nadziejê, tylko jaki¶ czas. Kapitan ciê¿ko zniós³ te wydarzenia. Józef te¿. Szczê¶liwie wzrastaj±ca sadzonka Juliana i moja szorstka czu³o¶æ pomog³y Józefowi na czas. Julian po¶wiêci³ siê dla Kapitana. Mog³o skoñczyæ siê zanikiem naszego Druha. Dziwne: mia³ puls i nie mia³ pulsu. Szczê¶liwie w ostatniej chwili wróci³ do siebie. Ten poranek by³ wyczerpuj±cy. Nawet nie mieli¶my czasu siê napiæ (ehh).